Wspomnienie o Inżynierze

11 lis 2015

Święto Niepodległości to dzień, kiedy do głowy przychodzą refleksje historyczne – również te związane z motoryzacją. W cieniu wielkich wydarzeń sprzed blisko 100 lat, o których przeczytać można w podręcznikach, zaczęły bowiem również powstawać zręby polskiego przemysłu samochodowego.

Skromniutkie to były początki. W 1918 roku na warszawskim Kamionku uruchomiono Centralne Warsztaty Samochodowe, które miały zająć się naprawami wszelkiego wojskowego sprzętu zmechanizowanego, jaki po I wojnie światowej został na terenie naszego kraju. Jak łatwo się domyślić, w biednej jak mysz kościelna, zrujnowanej przez wojenną zawieruchę Polsce motoryzacyjni pionierzy nie mieli łatwo. Borykano się z brakiem materiałów i nowoczesnego oprzyrządowania. Jedyne, czego w centralnych warsztatach nie brakowało, to entuzjazm i talenty tworzących je ludzi.

Warto tu przypomnieć postać inż. Tadeusza Tańskiego, genialnego konstruktora i wielkiego patrioty, który porzucił doskonale zapowiadającą się karierę we Francji, gdzie odnosił sukcesy jako budowniczy silników lotniczych, by podjąć się pracy dla odrodzonej ojczyzny.

Tadeusz_TańskiTański był autorem mnóstwa rozwiązań, które zaskakiwały pomysłowością i śmiałością. Jego dzieckiem był legendarny CWS T-1, pierwszy polski samochód, który wytwarzany był w krótkich seriach od 1927 roku. Pojazd ten słynął z tego, że można go było obsługiwać, mając do dyspozycji tylko jeden klucz płaski, bowiem w konstrukcji zastosowano zunifikowany rozmiar połączeń gwintowych – M10x1.5, z jedynym wyjątkiem, jaki stanowiły świece zapłonowe.

Z wytwarzania CWS T-1 zrezygnowano z powodów ekonomicznych, po zakupie licencji od Fiata. Montowane z seryjnie wytwarzanych podzespołów auta były po prostu tańsze od budowanych w warsztatowych warunkach CWS-ów. Nie umniejsza to jednak sukcesu polskich konstruktorów.

Tadeusz Tański pozostał w służbie dla Polski do końca życia. Po wybuchu II wojny światowej i klęsce kampanii wrześniowej zaangażował się w działalność konspiracyjną. W 1940 roku został aresztowany przez Niemców, a rok później zginął w KL Auschwitz.

Można się zastanawiać, jak potoczyłyby się losy polskiej motoryzacji, gdyby nie wojenny kataklizm. Może z czasem doczekalibyśmy się własnej marki samochodów? Wszak francuska SIMCA też zaczynała od montażu licencyjnych Fiatów.

Zostaw Komentarz