Wuj autopilot
Dwa lata trwało wyjaśnienie przyczyn tragicznego wypadku Tesli z autopilotem, w której zginął – no właśnie kto? Kierowca, pasażer? Chyba najtrafniejszym określeniem będzie słowo – użytkownik.
Walter Huang, inżynier z firmy Apple rozbił się swoją Teslą na kalifornijskiej autostradzie. Samochód jechał z prędkością 112 km/h z włączonym systemem autopilota. Nagle skręcił i rozbił się na betonowych barierkach.
Po dwóch latach śledztwa Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB), ujawniła jego wyniki. Jak podaje prasa, która dotarła do raportu, w chwili wypadku Walter Huang grał na smartfonie i nie patrzył na drogę. Krótko mówiąc, w pełni zaufał automatowi i algorytmom. Tymczasem, jak stwierdził szef NTSB: „Samochody są tylko częściowo zautomatyzowane, co oznacza, że jeśli się poruszasz takim pojazdem, to nie możesz spać, czytać książki, oglądać telewizji. Nie możesz też grać w gry wideo, co robił kierowca, jak udało nam się ustalić”.
Agencja postuluje również stworzenie zabezpieczeń blokujących możliwość korzystania z telefonu w samochodzie, który porusza się w trybie „autonomicznym”. Technologia ta wciąż bowiem wymaga, by kierowca był skupiony na jeździe i reagował na wydarzenia na drodze.
Trzeba przyznać, że wszystko to brzmi paradoksalnie. Jeśli działanie systemu autopilota polegać ma na tym, że przejmuje on od kierowcy kręcenie kierownicą i naciskanie pedałów, a jednocześnie wymaga, by użytkownik bacznie obserwował drogę na wypadek, gdyby autopilot ni z tego ni z owego postanowił skręcić w barierki, to wszystko to pozbawione jest większego sensu. Komfort takiej jazdy wydaje nam się mizerny i równie odprężeni czulibyśmy się, gdyby za kierownicą Tesli zastąpił nas wuj – weteran, który okulary „do dalekiego” zostawił w palcie, a ostatni raz prowadził 30 lat temu.
Żona tragicznie zmarłego kierowcy Tesli wystąpiła z powództwem przeciw producentowi samochodu. Wydaje się, że wyrok w tej sprawie będzie miał wielki wpływ na rozwój samochodów autonomicznych. Jeśli bowiem wdowa wygra, producenci mogą rozwijać owe systemy tak, by zmusić kierowcę do bacznego obserwowania drogi. W takim wypadku my grzecznie wujowi autopilotowi odmówimy. Poprowadzimy sami, a wuj niech się spokojnie zdrzemnie.