Wyścig po gigafabrykę – finiszujemy my i Słowacy
Jak poinformowali przedstawiciele Volkswagena, na dniach podjęta ma zostać decyzja, gdzie zostanie ulokowana jedna z czterech wielkich europejskich fabryk koncernu, produkująca baterie do samochodów elektrycznych. Pod uwagę brane są dwie lokalizacje: Polska i Słowacja. Tak oto po raz kolejny trafiliśmy do ścisłego finału wyścigu po fabrykę, bo jak donosi prasa, wcześniej zabiegały o to energicznie również Węgry i Czechy. Odpadnięcie z konkursu Czechów jest niespodzianką, ponieważ kraj ten uznawany był za faworyta, zaś tamtejszy rząd jako jedyny przyznawał publicznie, że jest zainteresowany budową fabryki.
Nasi rządzący na razie siedzą cicho, i to akurat dobrze, bo dotąd kończyło się tak, że po szumnych zapowiedziach i odtrąbieniu negocjacyjnego sukcesu, wylewano nam na głowę kubeł zimnej wody. Widać, pomny tych doświadczeń rząd przyjął taktykę wyczekiwania. Jak się uda, to będzie wielki, historyczny sukces, który przykryje kompromitację pt. Fabryka Samochodów Osobliwych „Izera” w Lasku Pod Jaworznem. A jak nie – to wtedy się wyjaśni publiczności, że inwestor postawił warunki, których spełnienie było nie do przyjęcia. Zatem tak czy owak, rząd wyjdzie z tego wszystkiego bez piarowego szwanku, a to przecież (dla rządu) najważniejsze.
Nowa fabryka ma być zasilana zieloną energią. Jak twierdzą dolnośląscy samorządowcy, region jest przygotowany do spełnienia tego wymagania. Szanse na to, by zakład stanął w Polsce są więc realne i na Dolnym Śląsku z niecierpliwością oczekuje się na werdykt zarządu koncernu z Wolfsburga.
My również trzymamy kciuki, by VW wybrał Polskę, zwłaszcza że pogodziliśmy się już z myślą, że nie dożyjemy uruchomienia produkcji wspomnianej Izery, a bardzo chcielibyśmy mieć elektryczny samochód. A do tego panele fotowoltaiczne i wiatrak, natomiast w odwodzie mały reaktor atomowy, gdyby akurat nie wiało i nie świeciło. Po hecy z narodowym koncernem paliwowym, który dla naszego dobra wprowadził podwyżkę jeszcze przed podwyżką i po tym jak nasze narodowe koleje – też w naszym interesie – podniosły ceny biletów, skutkiem czego podróż pociągiem jest u nas droższa niż w Niemczech, ale za to dwa razy dłuższa, marzymy o tym, żeby już te wszystkie strategiczne koncerny narodowe nie musiały nas uszczęśliwiać i się o nas martwić.
Obawiamy się jednak, że rząd na to nie pozwoli. On i jego Narodowe Grupy, Koncerny, Zjednoczenia chcą i muszą się o nas martwić. Bo jakby nie musiały, to na co by były, a przede wszystkim, z czego by żyły?