Z poradnika warsztatowca: jak bezpiecznie wymontować kota

17 sie 2022

Ostatnie miesiące i dni przynoszą tyle złych wiadomości, że człowiek boi się już włączyć komputer i telewizor. Owszem, przynajmniej ropa staniała i na stacjach obniżyli ceny, ale podobno i z tego nie ma się co cieszyć, bo obniżki oznaczają, że rynki spodziewają się rychłego dupnięcia w światowej gospodarce.

Ponieważ trwają jeszcze wakacje, które należy spędzać jak najbardziej beztrosko, postanowiliśmy znaleźć choć jedną dobrą wiadomość. Poszperaliśmy i mamy. Historia wydarzyła się co prawda dość daleko od nas, bo na przedmieściach Harrisburga w Pensylwanii, ale cóż to szkodzi.

Otóż niejaka Jackie Sanderson, mieszkanka Camp Hill, jadąc swoim Hyundaiem Entourage, usłyszała nagle miauczenie. W pierwszej chwili myślała, że szwankuje radio w samochodzie, ale kiedy wyłączyła odbiornik, miauczenie rozległo się ponownie i to donośniej. Ponieważ towarzysząca kobiecie córka potwierdziła, że i ona słyszała dziwny a niepokojący odgłos, Jackie zjechała na pobocze, by sprawdzić, co się dzieje. Okazało się, że miauczenie dobywało się z komory silnika, jednak źródło dźwięków pozostawało ukryte. Pani Sanderson zatrzymała przejeżdżających drogą kierowców i poprosiła o pomoc. Zbiorowe wysiłki okazały się jednak mało owocne, bowiem zdołano jedynie ustalić, że za miauczenie odpowiada kotek. Mimo próbowania różnych forteli, takich jak na przykład przymilne wołanie „kici, kici”, a nawet użycie tuńczyka w roli przynęty, nie udało się zwierzęcia wywabić. W końcu postanowiono wezwać po policję. Przybyła na miejsce funkcjonariuszka roztropnie orzekła, że należy ostrożnie dostarczyć samochód do warsztatu, bo bez fachowca ani rusz.

I tu pojawia się bohater, czyli Kevin Howell, mechanik samochodowy, który wziął miauczące auto na podnośnik, zaświecił tu i tam, a chwilę później wydobył z komory silnika ośmiotygodniowe czarne kocię płci żeńskiej. A teraz najlepsze – otóż mechanik o aparycji, dzięki której mógłby bez dodatkowej charakteryzacji wystąpić w serialu „Synowie Anarchii”, okazał się chłopem o złotym sercu i przygarnął zwierzaka. Kocina otrzymała imię Gabby i wiedzie dziś szczęśliwe życie u boku swojego opiekuna, pilnując by myszy nie pogryzły w warsztacie kabli. Po tym jak historię przedstawiła lokalna policja, Kevin Howell został zasypany propozycjami matrymonialnymi i towarzyskimi. Morał więc płynie z tego taki, że warto być empatycznym.

Powiecie, drodzy Czytelnicy, że może to i dobra wiadomość, ale niezbyt ważna i starczy najwyżej na pięć minut dobrego humoru. No cóż, dobre i tyle.

 

 

 

 

 

Zostaw Komentarz