Zmiany rynkowe zaskakują niczym hiszpańska inkwizycja
Mając do przebycia więcej niż 6 kilometrów, Polacy najczęściej wybierają samochód. Równocześnie 40 procent osób twierdzi, że podróż autem to konieczność, gdy nie ma innej rozsądnej alternatywy. Połowa Polaków ograniczyłaby jazdę samochodem do minimum, gdyby istniał lepszy transport publiczny oraz infrastruktura drogowa – takie wnioski płyną z badania Autopay „Podróże samochodowe Polek i Polaków”.
Z tych i wielu innych badań wyłania się utrwalony trend: otóż samochód przestaje być czymś więcej niż tylko środkiem transportu służącym do przemieszczenia się z punktu A do punktu B. Krótko mówiąc, do sprzętu stojącego na parkingu zaczynamy przejawiać równie namiętne uczucia co do tramwaju czy miejskiego roweru z wypożyczalni. A skoro samochód na równych prawach konkuruje z innymi środkami lokomocji, to w największych miastach zaczyna tę konkurencję przegrywać, do czego zresztą przyczynia się polityka rajców.
Coraz więcej arterii ma wytyczone buspasy, przejezdne do niedawna ulice zmieniają się w deptaki, wprowadza się coraz więcej stref płatnego parkowania, a do tego dochodzą pomysły segregacji emisyjnej. Trawestując biblijną sentencję, niedługo łatwiej będzie przejechać garbusem przez ucho igielne – niż jeździć do pracy samochodem.
W raporcie Autopay wspomniano zdawkowo, że młodzi chętniej rezygnują z samochodu niż starsi. Ciekawe byłyby dane pokazujące, jak się kształtują te preferencje w najmłodszej grupie wiekowej. Być może dałoby się z tego wysnuć jakieś wnioski na temat perspektyw dla szeroko pojętego rynku motoryzacyjnego. Sam raport został zatytułowany „Ponad połowa Polaków nie wyobraża sobie życia bez samochodu”. Na pozór brzmi to optymistycznie z punktu widzenia motoryzacyjnych interesów, ale równie dobrze można go zatytułować: „Blisko połowa Polaków wyobraża sobie życie bez samochodu”. Po tym semantycznym fikołku widać już bardziej, że szklanka jest do połowy pusta niż pełna.
Jak to z preferencjami młodych będzie, to się dopiero okaże. Wszak łatwiej wyobrazić sobie życie bez samochodu, kiedy nie ma się jeszcze pacholąt, które trzeba wozić na zmianę do przedszkola i lekarza, po wsad do lodówki jeździ mamcia z papciem, a z melanży wraca się taksówką na aplikację. Kiedy człowiek awansuje do starszej grupy wiekowej, punkty siedzenia i widzenia zazwyczaj się zmieniają.
Niewątpliwie jednak polski rynek motoryzacyjny dojrzewa. Będzie więc rósł coraz wolniej, aż wreszcie nasyci się i rosnąć przestanie. Niby to oczywiste, ale i tak będą tacy, którzy się tego nie spodziewali – tak jak hiszpańskiej inkwizycji w pamiętnym skeczu Monty Pythona.