Zwrot w sprawie zwrotów

20 kwi 2020

W żadnym chyba kraju Europy rynek części motoryzacyjnych nie działa tak sprawnie jak w Polsce. Cieszą się i warsztatowcy, i ich klienci, którzy mogą bez zbędnej zwłoki naprawiać samochody. Niestety niektórzy warsztatowcy nadużywają możliwości bezpłatnego zwrotu towaru, a dystrybutorzy próbują się jakoś przed tym bronić.

 

Minął właśnie rok, gdy środowisko warsztatowców zelektryzowała informacja, że jedna z dużych sieciowych hurtowni motoryzacyjnych wprowadziła zmianę regulaminu zwrotu części. Ustaliła otóż, że towar będzie można zwrócić tylko w uzasadnionych przypadkach i za opłatą 3 zł za każdą zwróconą pozycję. Wybranego asortymentu zwrócić zaś w ogóle nie można. Zakaz objął części elektryczne i elektroniczne, oleje i płyny eksploatacyjne, a także towar sprowadzony specjalnie na życzenie klienta.

Przedstawiciele firmy wyjaśniali, że zmiany w regulaminie mają ograniczyć zjawisko „wypożyczania” części przez tych warsztatowców, którzy nadużywają dobrodziejstwa, jakim jest możliwość zwrotu części, co z kolei generuje wysokie koszty po stronie hurtowni. A że firma nie chce przerzucać ich na wszystkich klientów, podnosząc marże, postanowiła wprowadzić zasady, które mają na celu ukrócenie nadużyć

Dobór po wyjęciu z pudełek

O tym, że niektóre warsztaty traktują zwroty zamówionych w nadmiarze części jako element procesu ich doboru, nie mówiło się wcześniej głośno, jednak decyzja wspomnianej firmy motoryzacyjnej wsadziła kij w mrowisko i od tego czasu z obu stron rynkowego tandemu, czyli i od warsztatowców, i od dystrybutorów, wciąż daje się słyszeć gorzkie żale. Co ciekawe, wśród tych pierwszych pojawia się wiele głosów zrozumienia dla stanowiska hurtowni.

Oczywiście, w każdym warsztacie zdarza się, że zamówiona część, mimo najlepszych intencji mechanika, okazuje się nie pasować do samochodu. Dzieje się tak głównie podczas napraw starszych aut, w przypadku których numer VIN nie zawsze wyjaśnia wątpliwości co do doboru rozmaitych elementów. Z drugiej jednak strony dość powszechna jest niefrasobliwość mechaników, którzy zamawiają części bez uprzedniej identyfikacji naprawianego samochodu, wybierają właściwą część spośród tych, które przywiezione zostały z hurtowni, po czym zwracają te „nadmiarowe”. Najlepiej zresztą opowiedzą o tym sami pracownicy hurtowni. Oto przytoczone przez nich typowe rozmowy z klientami.

Rozmowa pierwsza.
Mechanik: Astra 2004 – potrzebuję tarcze i klocki.
Sprzedawca: Astra G czy H?
Mechanik: Nie wiem, daj do tej i do tej.

Rozmowa druga.
Mechanik: Audi A3 pierwszej generacji, daj końcówki, drążki, tulejki komplet na przód, sworznie, łączniki i gumy stabilizatora.
Sprzedawca: który rok, bo w końcówkach i drążkach była zmiana konstrukcyjna?
Mechanik: Nie wiem, daj dwa rodzaje i dorzuć wahacze.
 Sprzedawca: puszczamy tulejki i sworznie, to po co wahacze?
Mechanik: gość dzwonił, że mu coś puka i ma przyjechać jutro, więc chcę mieć wszystko.

Trzeba pamiętać, że koszty transportu i ponownego wprowadzania części na stan magazynu, to nie wszystkie problemy, jakie ma hurtownia z powodu zwrotów. Często towar wraca w wybrudzonych lub uszkodzonych opakowaniach lub zgoła bez, bo pudełko gdzieś się w warsztacie zawieruszyło. Wożenie części w tę i we w tę zwiększa ryzyko uszkodzenia elementów, nie mówiąc o tym, że warsztatowcy (w tym również ci, którzy zwracają towar bez pudełek) nie lubią dostawać części w opakowaniach zastępczych.

Przekręt na podmiankę

Jest jeszcze jedna ciemna strona tego zjawiska, o której mówi się półgębkiem, ale wiedzą o niej wszyscy. Otóż są i tacy fachowcy, którzy najzwyczajniej naciągają tych dystrybutorów, którzy oferują najlepszą logistykę i najszybsze dostawy. Przekręt polega na tym, że potrzebną do naprawy część zamawia się u dwóch dostawców – u tego, który dostarczy ją najszybciej, ale siłą rzeczy oferuje towar w wyższej cenie, oraz u tego, który sprzedaje najtaniej, ale dostawa trwa nie godzinę, ale np. dwa dni. Kiedy towar przyjdzie od tego pierwszego, element wyjmuje się z pudełka i montuje. A gdy już wreszcie do warsztatu dotrze taka sama część od drugiego, tańszego dostawcy, wtedy dokonuje się „zwrotu” do pierwszego dystrybutora.

Żaden przyzwoity warsztatowiec nie ma wątpliwości, że taki proceder jest po prostu oszustwem i formą nieuczciwej konkurencji, która psuje rynek, zarówno usług warsztatowych, jak i części zamiennych.

– Pora najwyższa skończyć z takim dziadostwem – kwituje sprawę jeden z zapytanych przez nas właścicieli warsztatów.

Zostaw Komentarz