Jęki i inne dźwięki

16 lis 2020

Hałasy i dźwięki wydawane przez samochody mogą mieć wieloraką naturę. Czasem są charakterystyczne i od razu pozwalają łatwo stwierdzić ich przyczynę. Niektóre bywają jednak na tyle nietypowe, że ustalanie ich źródła przypomina nieco badanie zjawisk paranormalnych.

Wśród miłośników motoryzacji są wielbiciele brzmienia określonych silników, czyli tzw. gangu (z niemieckiego „Gang” – chód”). Jedni zachwycają się bulgotaniem amerykańskich widlastych ósemek, innych ujmuje dudnienie japońskich bokserów, a jeszcze innym rozkosz sprawia ryk wysilonych silników samochodów sportowych.

Do żadnej z tych grup „motomelomanów” nie należała jednak pani Joanna, wieloletnia redaktorka pism kobiecych w wieku tzw. trolejbusowym (tym, którzy nie pamiętają linii trolejbusowych w Warszawie wyjaśniamy, że nosiły one numery 50+), dama stateczna i zainteresowana motoryzacją wyłącznie utylitarnie. Od swojego leciwego już Fiata Bravo oczekiwała, żeby pracował jak najciszej. Ten jednak życzenia swojej właścicielki miał za nic i hałasował. Konkretnie zaś od pewnego czasu jęczał i piszczał jak najęty, doprowadzając użytkowniczkę do frustracji. Owe jęki utrzymywały się bowiem w takim zakresie częstotliwości, jakie wydają się ludzkim uszom najbardziej nieprzyjemne i irytujące. Hałas nie tylko istotnie obniżał komfort jazdy, ale również utrudniał ewentualną sprzedaż samochodu, gdyż niepokojące odgłosy spłoszyłyby każdego reflektanta.

Pewnie pani Joanna przyzwyczaiłaby się do dziwnych dźwięków, tak jak większość kierowców w podobnej sytuacji, gdyby fiatowe jęki nie zaczęły przybierać na sile. Łkanie i zawodzenie dobiegające z komory silnika śmieszyło wszystkich znajomych, którym zdarzyło się Fiatem pani Joanny podróżować.

Pewnie pasek

Pani Joanna w końcu nie wytrzymała i przy okazji wizyty w warsztacie poskarżyła się na doprowadzające ją do szału dźwięki. Mechanik wsłuchał się w zawodzenie, po czym uznał, że prawdopodobnie jego wykonawcą jest rozciągnięty pasek wieloklinowy, który należałoby już zastąpić nowym. Pasek istotnie był w marnym stanie, więc wymieniono go razem z rolkami prowadzącymi.

Okazało się jednak, że nic to nie dało, bowiem w pewnym zakresie prędkości obrotowej silnika, znów rozpoczynało się coś, co jeden ze znajomych pani Joanny, miłośnik sztuki operowej, przyrównał do parodii sopranowej koloratury. Tu trzeba powiedzieć, że niezwykłe łkanie dobiegające spod maski stopniowo się nasilało.

Wymiany trwają

Użytkowniczka wróciła więc do warsztatu, by poinformować, że samochód nadal wydaje paskudne dźwięki. Mechanik podrapał się po głowie, a następnie orzekł, że jest całkiem prawdopodobne, że źródło hałasu mieści się w rozrządzie. A że przebieg auta do tego skłaniał, zaproponował wymianę tegoż, na co pani Joanna przystała. Rozrząd wymieniono, a samochód po staremu jęczał, kwilił, piszczał. Rosła kwota wydana na naprawy, a wraz z nią frustracja użytkowniczki, która mimo wszystko była zdecydowana usunąć tę irytująca usterkę.

Samochód wrócił więc do warsztatu, gdzie tym razem zaproponowano wymianę łożyska i koła alternatora, a wraz z nimi, dla pewności, również koła pasowego na wale korbowym. Oczywiście, to również był strzał na wiwat. Przeklęty Fiat wciąż nucił swoją pieśń, nie wzruszając się ani uporem swojej użytkowniczki, ani rosnącą desperacją mechanika, który stanął już pod ścianą bezradności, do której uczciwie się zresztą klientce przyznał.

Po wywieszeniu białej flagi przez fachowca, śledztwo zostało na kilka miesięcy zawieszone, dopóki znajomi pani Joanny nie polecili jej innego warsztatu. Właścicielka Bravo udała się więc pod wskazany adres, zreferowała wszystkie dotychczasowe wysiłki i zostawiła samochód. Następnego dnia zadzwonił mechanik, by podzielić się z nią swoimi podejrzeniami. Otóż stwierdził, że po wnikliwym wsłuchaniu się w brzmienie silnika, doszedł do wniosku, iż winne są panewki wałka rozrządu lub stwardniałe uszczelniacze na wałku lub wale korbowym, jednakowoż wcale gwarancji nie daje, bowiem często zlokalizowanie tak nietypowych hałasów jest nadzwyczaj trudne, a dźwięk jest zjawiskiem szalenie zwodniczym. Na przykład wydaje się, że coś słychać z prawej strony, a tymczasem źródło dźwięku jest ze strony lewej.

Prawdę powiedziawszy, pani Joanna nie bardzo wiedziała czym są owe panewki i uszczelniacze, ale po poinformowaniu się, ile wymiana tych elementów będzie kosztowała, zleciła ją, mimo braku rękojmi udzielonej przez mechanika, który roztropnie pozostawił sobie spory margines na ewentualny brak pożądanych skutków przeprowadzonej wymiany.

Tak więc panewki i wspomniane uszczelniacze zastąpiono nowymi częściami, ale jak się Czytelnicy domyślają, operacja ta nie wniosła do sprawy nic nowego. Fiat jęczał nadal, a mechanik lojalnie wyznał, że nie ma pomysłu, co robić dalej.

Wreszcie cisza

Być może uparty Fiat przestałby jęczeć dopiero na złomowisku, bowiem pani Joanna już pogodziła się z losem, gdyby nie przypadek. Samochód trafił albowiem do stacji kontroli pojazdów na okresowy przegląd techniczny. Ponieważ podczas badania diagnosta stwierdził, że kończą się klocki hamulcowe, pani Joanna zleciła w mieszczącym się obok niezależnym, lecz dobrze wyposażonym warsztacie założenie nowych klocków oraz przy okazji wymianę oleju. O fiatowych jękach powiedziała zaś zupełnie przypadkiem, ot wdając się na recepcji w niezobowiązującą rozmowę z szefem warsztatu. Ten zaintrygowany opowieścią poprosił mechanika, żeby rzucił na samochód okiem, a ściślej rzecz biorąc, uchem.

Mechanik polecenie wykonał. Wsłuchując się w dziwne dźwięki dobiegające z komory silnika, poczynił dwa spostrzeżenia. Po pierwsze dźwięk przypominał mu dźwięk wydawany przez jakiś dziwny instrument dęty. Po drugie zaś, odgłos zanikał, kiedy… wyciągało się bagnet do mierzenia poziomu oleju. Identyczny skutek przynosiło też odkręcenie korka wlewu oleju.

Synteza myślowa polegająca na połączeniu ze sobą tych dwóch okoliczności, pozwoliła trafić w sedno. Brava otóż wygrywała swoje melodie na odmie, w której odłożyły się złogi tworzące swego rodzaju stroik, niczym w instrumencie dętym. Po umyciu odmy i kanałów w deklu zaworów jęczenie ustało.

Wojciech Słojewski, Wocar

1 comments
  1. Mechaniki co wymieniają nie patrząc na stan zużytych części. Oby tylko kasę wziąć i sprzedać problem dalej. Ciekawe czy w ogóle wymienili te panewki czy tylko zobaczyli jaki stan złożyli i policzyli rachunek? Dramat!

Zostaw Komentarz