Rolnicy protestują, motoryzacja więdnie

29 lut 2024

Europa przeżywa bezprecedensową falę protestów rolników, sprzeciwiających się pomysłom zawartym w „Zielonym Ładzie”, które zdaniem manifestantów doprowadzą gospodarstwa na skraj bankructwa. Akcje organizacji rolniczych przebiegają żywiołowo. Do miast wjeżdżają kawalkady ciągników przyozdobionych transparentami z dramatycznie brzmiącymi hasłami, a siła ich wyrazu dodatkowo wzmocniona jest rozrzuconym obornikiem – w wersji eko, czy też fajczącymi się stertami opon – w wersji hardcore.

Protesty odniosły na razie ten skutek, że rządzący wszystkich unijnych krajów chórem powtarzają, że gniew rolników jest uzasadniony, koncepcje zawarte w „Zielonym ładzie” nie do końca przemyślane, a w ogóle trzeba coś z tym wszystkim zrobić, zanim cała Unia pogrąży się na amen w farmerskiej rewolcie. Jak to się wszystko skończy jeszcze nie wiadomo, pewne jest tylko to, że o chłopskich postulatach wie już cały świat, a obrazki przedstawiające wystrachanych policjantów otoczonych przez tłumy rozsierdzonych kmieciów obiegły wszystkie telewizje.
Wspominamy o tym nie dlatego, że zmieniliśmy profil naszego portalu, ale by pokazać, że tylko odpowiednio donośne wyartykułowanie postulatów na ulicy, a tym samym przebicie się z nimi do szerokiej opinii publicznej daje nadzieję na to, że kurs obrany przez unijnych decydentów w zaciszu brukselskich gabinetów da się jeszcze zmienić i uniknąć wprowadzenia rozmaitych absurdów w życie. Z kolei tradycyjne sposoby polegające na wysuwaniu najbardziej nawet słusznych argumentów podpartych rzetelnymi analizami mają takie same szanse powodzenia co – zapożyczając bon mot z głośnego serialu – stanięcie do walki na noże z serowym dildo w garści.

Najlepszym przykładem jest branża motoryzacyjna. Już kilka lat temu eksperci wieszczyli, że zawarty w „Zielonym Ładzie” pomysł przymusowej elektryfikacji doprowadzi do fali zwolnień w europejskim przemyśle, a liczba stanowisk pracy stworzonych w nowym sektorze elektromobilnym nijak tego nie zrekompensuje. Unijni eksperci uspokajali, zapewniali, odpierali i co? Ano to, że właśnie fala zaczyna wzbierać. Naukowcy z Uniwersytetu Hanowerskiego oszacowali, że tylko z niemieckiego sektora motoryzacyjnego w ciągu najbliższych 6 lat wyparuje 70 tysięcy miejsc pracy, przy tym przez ostatnie 4 lata liczba stanowisk już zdążyła spaść o 40 tysięcy. Zwalniają m.in. niemieccy giganci, tacy jak ZF, Bosch i Continental, którzy przez kilkadziesiąt lat byli lokomotywami rozwoju technologii w motoryzacji. Przymusowa elektryfikacja choć jeszcze nie nastała, już teraz sprawia, że europejski przemysł traci przewagi konkurencyjne i przegrywa z azjatyckimi i amerykańskimi rywalami.

Może jest jeszcze czas, żeby spróbować to wszystko zatrzymać i uchronić europejskie firmy przed losem podwykonawców zleceń składanych przez chińskich potentatów. Wydaje się, że jedynym sposobem jest masowe wzięcie udziału w „kryterium ulicznym” i to w skali paneuropejskiej. Trzeba tylko poczekać, aż traktory wyjadą z miast i wrócą na pola, po czym szybko zająć miejsce w kolejce, zanim protest ogłoszą kolejne branże.

Zostaw Komentarz