Kwerenda archiwalna
i życzenie na Nowy Rok
Pod koniec roku tradycyjnie podsumowuje się ten przemijający. Poszliśmy na łatwiznę i zrobiliśmy kwerendę naszych felietoników za ostatnie dwanaście miesięcy. Wychodzi z niej, że towarzyszył nam niepokój, czy będziemy mieli czym i za co jeździć. Oczywiście mamy na myśli przymusową transformację elektromobilną. Teoretycznie już za 11 lat w krajach UE nie będzie można sprzedawać nowych samochodów z silnikami spalinowymi, więc w ubiegłym roku powinniśmy byli obserwować galopujące zmiany w infrastrukturze energetycznej, by w niedalekiej przyszłości można było ładować elektryczne samochody, których przecież lawinowo ma przybywać.
Tymczasem z zapowiadanych inwestycji w bezemisyjne źródła energii wychodzą tylko zapowiedzi, a sieć energetyczna po staremu wiązana jest sznurkiem i podpierana kijem. Decydenci wciąż zajęci są roztrząsaniem, ile metrów od wiatraka mieszka się zdrowo i czy lepiej postawić jedną wielką elektrownię atomową, czy trzydzieści miniaturowych. Prąd zaś po staremu robimy głównie z węgla, za co płacimy coraz więcej nie tylko z powodu opłat za emisję, ale i dlatego, że samego węgla zaczyna nam brakować.
Przywoływaliśmy parokrotnie temat Izery, pomnika naszej słomianej myśli inwestycyjnej. Wiadomo było od samego początku tego kabaretu, że nic z tego nie wyjdzie poza pieniędzmi z publicznej kiesy. Te faktycznie wyszły i już nie wrócą. Narodowy, polski samochód elektryczny na długie lata pozostanie symbolem – misiem na miarę naszych możliwości.
Wychodząc za nasze krajowe opłotki, obserwowaliśmy niepokojące zjawisko polegające na tym, że europejski przemysł motoryzacyjny nie tylko coraz bardziej uzależnia się od dostaw kluczowych surowców i komponentów z Dalekiego Wschodu, ale również zaczyna powoli przegrywać konkurencję z chińskimi markami, co oczywiście dzieje się na nasze własne, Europejczyków, życzenie, bowiem UE rozpoczęła szybki marsz ku elektromobilności, bez oglądania się na realia. Ostateczny efekt może być taki jak na rynku telefonów komórkowych. Pamiętają jeszcze Czytelnicy słynną niegdyś i nadającą ton europejską firmą Nokia? No więc młodsi już jej nie kojarzą, potrafią za to wymienić parę marek, których nazwy przypominają imiona mistrzów zen. Obawiamy się, że prędzej czy później podobnie stanie z markami samochodowymi.
W naszych felietonach przytaczaliśmy jednak również głosy „elektromobilosceptyków”, którzy twierdzą, że pierwotne plany zakładające, że od 2035 roku będziemy kupować wyłącznie samochody elektryczne, zostaną zweryfikowane, ponieważ są oderwane od rzeczywistości. Eurokraci będą więc musieli się znów zebrać, skonsultować, namyślić, a na koniec uznać, że z tym 2035 rokiem to jednak przesada, więc prolongujemy wprowadzenie spalinowej prohibicji o, powiedzmy 10 lat, przy czym w 2035 ponownie sprawdzimy, czy aby ten termin jest realny.
Zbliżenia decydentów, europejskich i krajowych, do rzeczywistości bardzo sobie i Czytelnikom życzymy.
Szczęśliwego Nowego Roku!