Mały, elektryczny i za prywatne pieniądze
Nowy rząd zajął się energicznym przetrząsaniem szuflad, które zostawili poprzednicy. Spraw jest tyle i takiego kalibru, że program rozpoczęcia produkcji samochodu elektrycznego Izera, z którego wielokrotnie tu pokpiwaliśmy, zszedł na dalszy plan. Wszyscy wiedzą, że to kompletna wydmuszka, na pamiątkę której powstanie kiedyś może osobna izba pamięci w muzeum niezrealizowanych pomysłów motoryzacyjnych, w którym makiety Izery będą stały obok Warsa, Beskida i Syreny Sport. Na pamiątkę zostaną też faktury do zapłacenia i miejsce po wykarczowanym lasku pod Jaworznem. Śmiać się z tego będziemy mogli jednak jeszcze długo, a to dlatego, że cała ta szopka najprawdopodobniej będzie kontynuowana, ponieważ poprzednicy wpisali program do Krajowego Plany Odbudowy klepniętego przez UE i nie da się Izery z niego ot tak wymontować. Słowem, słomiany miś na miarę naszych możliwości będzie sobie spokojnie gnił dalej.
Na razie zostawmy Izerę w spokoju, bo tymczasem krystalizuje się inne elektromobilne przedsięwzięcie, które pozostawało w cieniu narodowego samochodu elektrycznego, bo realizowano je bez zadęcia i politycznego teatrzyku, a za inwestycją stoi prywatny biznes, nie zaś konsorcjum państwowych spółek z zarządami obsadzanymi z klucza politycznego. Otóż spółka należąca do Grupy Zasada zapowiada rychłe uruchomienie produkcji elektrycznego samochodu dostawczego e-Van. Na razie w liczbie 1 500 egzemplarzy rocznie. Nie za wiele – można by się było żachnąć, ale właśnie dlatego przedsięwzięcie wygląda realnie. Mały samochodzik dostawczy o ładowności do 1 tony i deklarowanym zasięgu 350 km może się sprawdzić w różnych niewielkich biznesach, a więc jest szansa, że znajdzie nabywców. Koszty zaprojektowania elektrycznego vana wyniosły 19 milionów złotych, czyli mniej więcej tyle, ile w biurach konstrukcyjnych wielkich koncernów wydaje się rocznie na spinacze i papier do drukarek. Firma Autobox Innovations, która odpowiada za to przedsięwzięcie, podaje, że aż 70 procent pojazdu stanowią polskie podzespoły. Do tej informacji akurat należy podchodzić z rezerwą, tym bardziej, że nie sprecyzowano, czy chodzi tu o wartość elementów, liczbę, czy może ich masę. W wydawanych komunikatach można przeczytać, że akumulator o pojemności 120 kWh opracowała polska firma Ennovation Technology, również należąca do Grupy Zasada. Co konkretnie oznacza termin „opracowała” – też nie wiemy. Oczywiście można domniemywać, że produkcja tego pojazdu będzie w istocie składaniem podzespołów sprowadzonych z Azji. Ale nawet jeśli polscy inżynierowie trochę przy tym pokombinowali, to już będzie korzyść na przyszłość.
Oczywiście nie ma co piać z zachwytu nad e-Vanem, bo co z tego wyjdzie, dopiero się dowiemy. Nie sposób jednak nie odnieść się do tego projektu z pewną dozą sympatii, a to dlatego, że przedsięwzięcie powstaje za prywatne pieniądze. Co prawda NCBR przyznało na to grant, ale biorąc pod uwagę, ile publicznej forsy przepuszczano w ostatnich latach na różne misie, wydatkowana kwota wydaje się nader skromna.
Tak więc e-Van już odniósł sukces w polskich warunkach niebagatelny – podatnicy nie dołożą do interesu. Życzmy mu kolejnych.