Wyścigi słoni zabronione – bezpieczniej nie będzie
Rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy kodeksu drogowego, która ma zakazać ciężarówkom wyprzedzania na ekspresówkach i autostradach. Chodzi o to – wyjaśniają przedstawiciele właściwego ministerstwa – żeby skończyć z tzw. wyścigami słoni, czyli wyprzedzaniem jednego ciągnika siodłowego z naczepą przez inny ciągnik siodłowy z naczepą. Kierowcy samochodów osobowych, zwłaszcza tych z konkretną mocą, serdecznie tych manewrów nie znoszą. Wyprzedzany tir jedzie prawym pasem 87 km/h, a ten wyprzedzający raptem trzy kilometry więcej. Szybciej nie może, bo na tyle tylko zezwala mu obligatoryjny ogranicznik prędkości. Trwa to więc dobrych parę zdrowasiek, skutkiem czego za ciężarówkami tworzy się procesja.
Pomysł na przywiązanie ciężarówek trwale do prawego pasa wzbudził kontrowersje. Satysfakcję wyrazili kierowcy osobowi, wskazując, że ruch będzie płynniejszy i bezpieczniejszy. Z oburzenia zatrzęsło się natomiast środowisko transportowców, którzy zapowiadają, że teraz będą wozili towar dłużej, a przecież z ich pracy korzystają również ci, którzy chcą ciężarówki z lewego pasa przegonić. Ciężarowcy przedstawiają też rozmaite hipotetyczne sytuacje, w których zakaz wyprzedania okaże się kompletnym nonsensem. No bo co będzie, jak np. na autostradę wjedzie 90-letni senior, który parokilometrowy odcinek do najbliższego zjazdu będzie pokonywał z prędkością 70 kilometrów na godzinę? Przedstawiciel ministerstwa w odpowiedzi na tę interpelację dość mętnie tłumaczył, że jeśli ktoś będzie jechał wyraźnie poniżej maksymalnej dopuszczalnej prędkości, wtedy wyjątkowo będzie można zawalidrogę wyprzedzić, jednak żadnych szczegółów nie podał.
No więc czujemy w kościach, że projektowany przepis albo długo się w tej formie nie utrzyma, albo też niemal nikt go nie będzie przestrzegał i egzekwował. Na marginesie warto zauważyć, że w Polsce na autostradzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 140 km/h, a na drogach ekspresowych – 120 km/h. Mowa rzecz jasna o samochodach do 3,5 t DMC, bo już ciężarówki mogą jeździć maksymalnie 80 km/h. Chcielibyśmy tylko zobaczyć tira poruszającego się po drodze szybkiego ruchu z taką prędkością. Tyle jadą może 30-letnie jelcze, ewentualnie ciągniki z czołgiem Abrams na naczepie. Pozostali cisną „do odcięcia”, czyli 10 km więcej niż ustawa dopuszcza. Tymczasem gdyby wszyscy jeździli z dopuszczalną prędkością, tirowcy nie musieliby ćwiczyć wyścigów słoni, tylko toczyliby się rządkiem za porządkiem te swoje 80 km/h. Z kolei właścicielom lepszych gablot odpadłby powód psioczenia, że ciężarówki na lewym pasie stanowią poważne zagrożenie, bo zmuszają ich do gwałtownego hamowania przy prędkości 200 km/h. Żadne zakazy wyprzedzania nie byłyby potrzebne.
Nawiasem mówiąc, z badań przeprowadzonych przez unijne agendy wynika, że bezpieczniej jeździ się wtedy, kiedy słonie się ścigają, bo kierowcy osobówek nie grzeją lewym pasem ile wlezie i zachowują większą uwagę. Taki paradoks.