Zamienić na zamiennik

12 wrz 2018

Kto ma jakie takie pojęcie o rynku części motoryzacyjnych, ten wie, że elementy eksploatacyjne, również te, które są fabrycznie montowane w samochodach, dostarczane są koncernom samochodowym przez niezależnych producentów. Stąd też tradycyjny podział na części „oryginalne” i „zamienniki” zaciemnia rzeczywisty obraz. Pisaliśmy na ten temat obszernie i niejednokrotnie, więc nie będziemy się powtarzać. Warto tylko nadmienić, że tzw. „zamienniki”, czyli elementy wytwarzane przez innych producentów, niż ci, którzy akurat dostarczyli koncernom części na pierwszy montaż, bywają czasem lepsze od „oryginałów”.

Dzieje się tak na przykład, kiedy dyktatura facetów od tabelek w Excellu zwycięża nad zdrowym rozsądkiem i zarządzane jest obcienkowanie jakiegoś dynksu, przynoszące oszałamiające oszczędności rzędu paru eurocentów na każdym egzemplarzu samochodu. Dostawca dostarcza części o specyfikacji zgodnej z zamówieniem (no bo co ma zrobić?), a potem się okazuje, że coś się zaraz sypie. Opinia o wrażliwym elemencie rozprzestrzenia się, a wówczas konkurencyjna firma wprowadza na rynek wtórny swój produkt o lepszych właściwościach i część o statusie „zamiennika” okazuje się lepsza niż „oryginał”.

Tak było na przykład z tulejami amortyzatorów w popularnym SUVie uznanej marki, które stanowiły źródło kompromitujących odgłosów dobywających się z podwozia już po niewielkim przebiegu. Część wadliwych elementów wymieniono podczas akcji serwisowej, a ci użytkownicy, którzy się na nią nie załapali, korzystali z usług niezależnych warsztatów, które montowały znacznie trwalsze części z oferty niezależnych dystrybutorów. Ot taka niezależna przypowiastka motoryzacyjna.

Zostaw Komentarz