Samochodowy nadmiar

26 wrz 2018

Media podały kolejne wstrząsające dane. W polskich miastach przypada na tysiąc mieszkańców ponad 600 samochodów, a w zachodnich metropoliach: Nowym Jorku, Paryżu, Berlinie przeszło dwa razy mniej.

No proszę, oto sprawiedliwość dziejowa! Przed wojną w Warszawie było samochodów tyle, co kot napłakał, a mieszkańcy poruszali się głównie per pedes, zazdroszcząc nowojorczykom, berlińczykom i paryżanom, że ci mają czym jeździć.

Ideologiczni przeciwnicy indywidualnej motoryzacji grzmią, że przez ten nadmiar samochodów polskie miasta są zakorkowane i pogrążone w smogu. Nie będziemy zaprzeczać, że przejechanie przez Warszawę w godzinach szczytu może doprowadzić do załamania nerwowego, a  i powietrze takie sobie, ale z drugiej strony wycieczka do Moskwy albo Stambułu pozwala spojrzeć na warszawskie korki z większym spokojem.

Co do smogu natomiast, to przez całe lato ten nośny temat jakoś sobie czekał przyczajony na dalszym planie, tak jakby samochody przez ten czas mniej dymiły. Ale doczekaliśmy końca lata i uroczystego rozpoczęcia sezonu grzewczego, a co za tym idzie, smog powróci na scenę w pełnej krasie. Zaczną się dyskusje nie tylko na temat pieców-kopciuchów, zasiarczonego węgla i odpadów kopalnianych, ale przy okazji odżyje idea niewpuszczania do centrów miast samochodów niespełniających najnowszych norm ekologicznych. I tak pewnie aż do wiosny, której już zaczynamy wypatrywać z utęsknieniem.

Zostaw Komentarz