Wolność na baterię

06 kwi 2016

Amerykańska motoryzacja zawsze kojarzyła się z potężnymi widlastymi ósemkami, które żłopią benzynę jak smoki i dudnią basowym bulgotem. Ten archetyp odchodzi powoli w przeszłość. Dziś  Ameryka zafascynowana jest ekologią i napędem elektrycznym, czego najlepszym dowodem jest wielki sukces rynkowy najnowszego modelu Tesli, który na rynek wejdzie dopiero w przyszłym roku, a już teraz w parę dni zdążył zebrać 125 tysięcy zamówień, choć wcale do tanich nie należy.

Prawdziwy koniec świata jaki znamy nastąpi jednak dopiero wtedy, kiedy na rynek wjedzie elektryczny… Harley-Davidson. Prototypowe egzemplarze zostały już jakiś czas temu zaprezentowane. Ci, którzy mieli okazję się tym cudakiem przejechać, twierdzą, że dłuższy czas trwa przyzwyczajenie się do tego, że motocykl z kultowym logo na tym czymś, co udaje bak, nie ryczy jak ranny zwierz i nie trzęsie tak, że kierowcy wypadają luźne plomby.

Pora chyba na elektryczną zmianę warty w popkulturze. Być może doczekamy się remake’ów „Znikającego punktu” i „Easy ridera”, w których Kowalski gna Teslą, a Wyatt i Billy przemierzają amerykańskie zadupie chopperami na baterię.

Zostaw Komentarz