Zestaw kluczy dla córeczki, czyli jak dofeminizować technikę motoryzacyjną
Przy okazji Dnia Kobiet pojawia się mnóstwo publikacji na temat nierówności płci, szklanych sufitów, a także rozmaitych stereotypów – również w kontekście zawodowym. Jako tzw. boomersi-dziadersi pamiętamy jak za czasów słusznie minionych do rytuałów praktykowanych 8 marca w zakładach pracy należało uroczyste wręczanie kobietom w charakterze okolicznościowego prezentu deficytowych rajstop (z niedoborami w tym asortymencie socjalizm walczył bohatersko, lecz nieskutecznie) oraz przywiędłych goździków. A także całowanie rączek przez panów kierowników, na wspomnienie czego wiele pań do dziś się wzdryga.
Od tego czasu wiele się zmieniło nie tylko w obyczajowości. Nierówności bardzo się zmniejszyły, nikogo już nie dziwią kobiety obejmujące wysokie stanowiska w motoryzacji, która do niedawna uchodziła za branżę „męską”. Wystarczy wybrać się na dowolną imprezę targową, by dostrzec, że w firmach motoryzacyjnych, w tym także tych działających na niezależnym rynku, kobiet jest coraz więcej.
Znacznie gorzej jednak sytuacja wygląda w technice. Już pisaliśmy w naszym kąciku, w jaki zachwyt wpadliśmy kiedyś na widok dziewczyny mechaniczki pracującej w znajomym warsztacie. Jeśli to była jaskółka zwiastująca wiosnę, to stanowczo jeszcze mamy zimę.
Zajrzeliśmy oto na stronę szacownego Wydziału Samochodów i Maszyn Roboczych Politechniki Warszawskiej, którego absolwentem jest jeden z niżej podpisanych. Za jego czasów studiowała tam jedna studentka. Jedyna. Na całym wydziale. Dziś dziewczyn na SiMR jest nieco więcej, ale na liście pracowników dydaktycznych na 108 osób, tylko pięć (słownie: pięć) to kobiety.
Skąd się bierze ten antyparytet akurat w technice motoryzacyjnej – oto pytanie zasługujące na poważną dysertację. Chyba na żadnym innym wydziale inżynierskim obecność pań nie jest tak skromna. Musimy kiedyś sami zbadać to zjawisko na miarę naszych dziennikarskich możliwości.
Przy okazji, apelujemy do rodziców córek, żeby na gwiazdkę kupowali im nie tylko lalki i różowe kucyki, ale na przykład narzędzia, którymi da się zrobić różne fajne rzeczy, albo zestawy klocków, z których można budować fascynujące mechanizmy. Kto wie, może nasza pociecha dojdzie do wniosku, że zamiast w dom, woli bawić się w warsztat. Zresztą można bawić się w jedno i drugie – z koleżankami i kolegami.
Składamy Paniom najlepsze życzenia.