Ciasto półfrancuskie

25 lip 2018

Szefostwo koncernu PSA poinformowało świat, że marka Opel oraz jej brytyjskie alter ego Vauxhall przyniosły zysk. Stało się tak po raz pierwszy od 1999 roku. Wychodzi na to, że francuska sanacja powiodła się i łajba z Rüsselsheim przestała wreszcie nabierać wody. Jeśli jednak komuś wydaje się, że owo uzdrowienie nastąpiło dzięki wprowadzeniu nowych modeli, które zawojowały rynek, jest oczywiście w błędzie. Zastosowano sprawdzoną metodę cięcia kosztów, a cięto do kości. W Gliwicach na przykład, robotę straciło kilkaset osób, a w całej Europie blisko cztery tysiące. Tak działa zglobalizowany rynek i rady na to nie ma.

Gdyby zapytać starych związkowców na Zachodzie, kiedy tamtejsza klasa robotnicza miała się najlepiej, bez wahania powiedzą że wtedy, kiedy żelazna kurtyna szczelnie dzieliła świat. W krajach kapitalistycznych obawiano się wówczas miazmatów komunizmu, dlatego starano się zapewnić ludziom pracy najemnej dobrobyt, by nie ciągnęło ich do politycznego radykalizmu. Paradoksalnie więc, Związek Radziecki zdziałał wiele dobrego dla mas pracujących, tyle że tych na Zachodzie. Do klasyki politycznych anegdot przeszła opowieść o Chruszczowie, który podczas swojej wizyty w Ameryce oglądał tamtejsze fabryki samochodów. Nikita Siergiejewicz nie chciał uwierzyć, że auta stojące na przyzakładowych parkingach należą do pracowników. Był przekonany, że to mistyfikacja, taka amerykańska wersja wioski potiomkinowskiej.

Warto przy okazji przypomnieć, że od końca lat 20. Opel należał do amerykańskiego koncernu General Motors. Był co prawda Niemcem, ale miał wujka w Stanach, co zresztą było trochę po nim widać. Stylistyka samochodów spod znaku błyskawicy miała akcenty z Detroit, a najbardziej amerykański był chyba Opel Rekord C z nadwoziem o linii „coke-bottle”, który uważany jest przez wielu miłośników marki za najładniejszy model w jej historii. Ciekawe co teraz stanie się z Oplem. Czy nowe konstrukcje będą miały indywidualny charakter, czy też stanowić będą klony Peugeota/Citroena? Pewne jest tylko jedno – dziś najbardziej liczy się to, co ma do powiedzenia dyrektor finansowy.

Zostaw Komentarz