Marchewką w dystrybutorów części

01 lip 2020

Prywatne marki dystrybutorów części są zbyt prywatne. Tak przynajmniej sądzą pewni interesariusze, którzy postulują wprowadzenie powszechnej lustracji zawartości pudełek opatrzonych prywatnymi brandami. I domagają się by każda firma, odkrywając swoje tajemnice biznesowe, informowała na opakowaniu, kto i gdzie wyprodukował dany produkt.

Nie tak dawno w tekście pt. „Obiady na cudzy rachunek” przeczytać można było o postulacie sformułowanym przez grupę interesariuszy, którzy domagają się wprowadzenia przepisu nakładającego na dystrybutorów części obowiązek umieszczania w ofercie produktów wszystkich polskich wytwórców. Autorzy tego pomysłu wyjaśniają, że wzorowali się na rozwiązaniach legislacyjnych wprowadzonych na rynku produktów żywnościowych.

Regulowanie pudełek

A oto kolejna odsłona rolno-spożywczych inspiracji. Otóż te same osoby domagają się również obowiązkowego umieszczania nazwy producenta i kraju produkcji na opakowaniach części zamiennych do pojazdów. W postulacie do polskich władz piszą między innymi: „Taki obowiązek informowania na opakowaniu, kto wyprodukował dany produkt istnieje w branży spożywczej i wynika z § 19 ust. 1 pkt 2 Rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi …. z dnia 23 grudnia 2014 r. Tymczasem w branży motoryzacyjnej części zamienne takiemu obowiązkowi nie podlegają i jeśli konsument nabywa np. klocki hamulcowe albo filtry samochodowe pod marką handlową którejś z obecnych w Polsce sieci dystrybucyjnych, to nie jest w stanie w żaden sposób ustalić nie tylko nazwy producenta, ale nawet czy części te pochodzą z fabryk z Chin, Turcji, Polski, a może z Niemiec.”

Pożytki z marki własnej

Zapewne wielu czytającym te słowa trudno uwolnić się od refleksji, że jedni uczestnicy gry rynkowej próbują w ten sposób ingerować w prowadzenie biznesu przez inne niezależne podmioty. Jak słyszymy od inicjatorów tego pomysłu, robią to w interesie konsumentów, jednak troska ta jest zupełnie niepotrzebna.

Końcowy nabywca oczekuje od produktu przede wszystkim tego, by spełniał odpowiednie normy jakości i bezpieczeństwa. Dla wielu klientów bardzo ważnym czynnikiem jest również konkurencyjna cena. Chcą oni jednak mieć jednocześnie pewność, że w razie potrzeby nie będą mieli problemów z reklamacją. Elementy oferowane pod prywatnymi brandami dystrybutorów spełniają oczekiwania właśnie tej grupy konsumentów.

Ponadto sposób ten czasem pozwala sprzedawać produkt firmy, której błędna polityka handlowa doprowadziła do spadku rentowności dystrybucji któregoś z jej wyrobów. Należy tu również zauważyć, że polscy dystrybutorzy często wykorzystują własne marki jako uzupełnienie asortymentu, którego filar stanowią produkty firm wytwarzających elementy na pierwszy montaż. Własne brandy są zaś propozycją dla tych, którzy poszukują tańszych części akceptowalnej jakości, przeważnie do starszych pojazdów o niewielkiej już wartości rynkowej. Skoro klient oczekuje niskiej ceny, najlepszym rozwiązaniem jest gdy dystrybutor oferuje produkt pod własną marką, a nie wprowadza do katalogów dziesiątki marek należących do różnych firm, które oferują zbyt wąski asortyment. Ponadto dystrybutorzy mogą dzięki temu szybko uzupełnić chwilowy brak dostaw części od jednego producenta dostawą od drugiego. W ten sposób redukuje się koszty związane z marketingiem, a przy tym ułatwia dokonanie wyboru klientom, którzy sięgając po produkt opatrzony brandem własnym dystrybutora, wiedzą że spełni ich oczekiwania.

Warto wskazać, że dystrybutorzy kompletują katalogi własnych marek rozważnie, weryfikując jakość poszczególnych produktów i stale ją kontrolując. Najwięksi polscy dystrybutorzy dysponują specjalnymi działami kontroli jakości, jakich nie powstydziłby się poważny instytut badawczy. Czuwanie nad jakością jest zresztą podstawowym warunkiem sukcesu prywatnego brandu na rynku. Nawet jedna wpadka może nadwerężyć renomę całej marki.
Nawiasem mówiąc, oferowanie pod własną marką produktów pochodzących od niezależnych producentów nie jest wyłączną domeną dystrybutorów. Taką politykę stosują również producenci samochodów, jak również wielcy i powszechnie znani producenci części, którzy starają się zagwarantować swoim odbiorcom jak najszerszą paletę produktów, pokrywającą możliwie największą część rynku, przy niezwykle szerokim asortymencie sięgającym nawet kilku tysięcy rodzajów części w jednej grupie towarowej. Jest to całkowicie normalna i racjonalna polityka handlowa, wychodząca naprzeciw oczekiwaniom klientów, którzy oczekują jak najbogatszej oferty, ułatwiającej dobór części – mówi Alfred Franke, prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych, członek zarządu CLEPA.

Gdy sobie uświadomimy, że żaden, nawet największy, wytwórca nie produkuje np. sprzęgieł do wszystkich modeli samochodów i wszystkich roczników, więc aby mieć kompletną ofertę musi się wspomagać dostawami z zewnątrz, jasnym się stanie, iż prywatne marki mają sens i są normalnym elementem wolnorynkowego krajobrazu niezależnego rynku motoryzacyjnego, zarówno w Polsce, jak i na innych rynkach europejskich.

Tymczasem próbuje się w zawoalowany sposób okryć prywatne marki infamią, sugerując, że jest w nich coś z gruntu złego i szkodzą one zarówno polskim producentom, jak i polskim klientom. Zważywszy, że osoby lobbujące za opisanymi wcześniej postulatami starają się jednocześnie by polscy dystrybutorzy włączyli do swojej oferty handlowej produkty wytwarzane przez ich firmy, to taki atak na dystrybutorów jest dość osobliwą polityką negocjacyjną (która, jak się wydaje, może jedynie zniechęcić do współpracy). Za osobliwe uznać też trzeba lansowane pomysły wprowadzenia na rynku motoryzacyjnym rozwiązań legislacyjnych rodem z rynku rolno-spożywczego.

Ministerstwo wyjaśnia

A skoro o tym mowa, to warto rzucić nieco światła na przepisy, które przy tej okazji wskazywane są jako inspiracja zmian. Otóż przytoczony § 19 ust. 1 pkt 2 rozporządzenia w sprawie znakowania poszczególnych rodzajów środków spożywczych brzmi: „W przypadku środków spożywczych oferowanych do sprzedaży konsumentowi finalnemu lub zakładom żywienia zbiorowego bez opakowania lub w przypadku pakowania środków spożywczych w pomieszczeniu sprzedaży na życzenie konsumenta finalnego lub ich pakowania do bezzwłocznej sprzedaży podaje się: nazwę albo imię i nazwisko producenta”. Przepis ten dotyczy zatem produktów sprzedawanych luzem, lub pakowanych w miejscu sprzedaży, takich jak np. marchew czy cebula. Produkty sprzedawane w opakowaniach pod własnymi markami sieci handlowych przepisem tym wcale nie są objęte.

Mało tego, sferę tę regulują przepisy europejskie, które takiego wymogu nie przewidują, o czym kilka miesięcy temu przekonał się poseł, który zwrócił się z interpelacją do ówczesnego Ministra Przedsiębiorczości i Technologii, a w odpowiedzi od Marka Niedużaka, podsekretarza stanu w MPiT uzyskał następujące wyjaśnienie: „Przepisy rozporządzenia UE nr 1169/2011 nie przewidują możliwości przyjmowania przez państwo członkowskie własnych regulacji w tym zakresie. Wszelkie próby wprowadzenia przez państwo członkowskie dodatkowych obowiązkowych danych w oznakowaniu żywności, takich jak np. nazwa wytwórcy, skutkują wstrzymaniem takich działań przez Komisję Europejską”.

Rzut marchewką w dystrybutorów był zatem chybiony i najwyraźniej ktoś idzie na skróty, próbując szukać analogii pomiędzy swoimi postulatami a rynkiem spożywczym, o czym uprzejmie informujemy.

 

Zostaw Komentarz