Tajemnicze stuki
Czasem związek przyczynowo- skutkowy jest tak zaskakujący, że trudno go rozwikłać. Najczęściej też nie da się tego zrobić bez gruntownej wiedzy na temat budowy danego samochodu i umiejętności kojarzenia faktów.
W niniejszym tekście poświęconym kolejnej dziwnej awarii narratorem będzie pewien sympatyczny przybysz zza naszej wschodniej granicy, który przyjechał do Polski w poszukiwaniu zawodowego szczęścia. Znalazł je w pewnym dużym warsztacie samochodowym, ale że szczęście rzadko kiedy bywa pełne, więc i przybyszowi temu, nazwijmy go Aloszą, przytrafiały się chwile, które je mąciły. Oddajmy głos bohaterowi, by mógł opowiedzieć o jednej z nich.
Przeklęte rozrządy
Ten dzień zaczął mi się pechowo. Dostałem, niby typową robotę, ot pasek rozrządu z dodatkami w „elteku” 28 wymienić. Wszystko szło dobrze, ale kółko na wale rozrządu trzeba było jednak trochę przestawić. No to i trzeba było je odkręcić. Śruba trzymała jak nie wiem co. O żesz ty, taka, owaka… Nie chcesz pójść? No to ja ci pomogę. Wyszukałem rurkę, założyłem na klucz, pociągnąłem zdrowo, ale śruba nie puściła. Urwało się za to kółko z kawałkiem wałka. No i ten miesiąc robię za pół pensji. No, ale głowa do góry, bo to i tak sporo więcej od tego, ile zarabiałem u siebie.
Jak dzień się zaczął, tak pechowo szedł. Pan Mietek, szef warsztatu, przyprowadził mi Audi 100, takie pięciocylindrowe, co zamiast karburatora ma układ K-Jetronic.
– No, Alosza. Tylko tym razem niczego nie urwij. Szklanki wymień, tylko się zapytaj którego, jak to się robi, bo coś jeszcze sp…, znaczy się, zepsujesz, a szklanki drogie!
Szklanki zmienić, nie problem, robiłem to nie raz. Porozkręcać trzeba wszystko. Szklanki, tak jak te normalne, do wódki, na dnie poustawiać w puszce, olejem zalać. Każdą napompować, niech się napełni. Wtedy pozakładać, poskręcać. Silnik zapalić, gazu od razu nie dawać. Niech pochodzi spokojnie z dziesięć minut. Wtedy zgasić. Zapalić jeszcze raz, gazu dać parę razy porządnie. I powinno być dobrze.
Stuki i puki
Nie słyszałem, jak silnik pracował przed wymianą szklanek, ale po wymianie bardzo hałasował – coś z rozrządu na pewno. U mnie dobry słuch jest, wszystkie melodie, co słyszałem, zagwiżdżę, a i w chórze cerkiewnym się kiedyś śpiewało. To i usłyszałem wyraźne stukanie z częstotliwością dwa razy mniejszą od tej, z którą się wał korbowy obracał. Na wolnych obrotach – puk, puk. A jak gazu dać i puścić – stuk, stuk, stuk, i znowu – puk, puk, jak w traktorze Władimirec, którym jeździł mój dziadek.
A jak przyszedł klient, to straszna awantura była z panem Mietkiem. Klient powiedział, że on żadnych nowych szklanek nie zamawiał, a tylko kazał tak zrobić, żeby nie stukało. Kazał stare szklanki z powrotem wsadzić i dalej przyczyny szukać. Za wymianę szklanek powiedział, że nie zapłaci. Jak sobie poszedł, to pan Mietek od swołoczy go nawyzywał, a mnie kazał w jego samochodzie stare szklanki z powrotem wsadzić.
– Ale, żeby mi Andrzej posprawdzał przy okazji w tym rozrządzie, czy czego tam nie ma, co może stukać – powiedział pan Mietek
Tak i ja znów wszystko porozkręcałem, nowe szklanki wyjąłem, stare wsadziłem. Pan Mietek powyciągał oryginalne volkswagenowe torebki, co je już na śmietnik wyrzuciłem i szklanki zapakował.
– Znajdzie się taki co i ten towar kupi – powiedział i do magazynu z częściami je zaniósł.
Drugiego dnia zawołałem Andrzeja. Wielki z niego specjalista. Zna parę słów po niemiecku i z instrukcji umie ważniejsze rzeczy potłumaczyć. Andrzej pokręcił silnik rozrusznikiem bez zapalania, wtyczkę z Halla na wale zdjął. Niczego złego nie znalazł, kazał poskręcać do końca, co i w trymiga zrobiłem, bo już na pamięć każdą śrubkę i muterkę znałem.
No i dalej hałasy były. Zawołałem ja znów Andrzeja, a on zaraz jak posłuchał motoru, to po Staśka poszedł. Stasiek to nasz inżynier. Czyta i tłumaczy mechanikom, co z komputera przy diagnozie wychodzi na papierze. Jak się trafia taki samochód jak ten mój, co stuka i nie wiadomo co, to zawsze trafia do Staśka. A ten myśli i myśli, aż wreszcie wymyśli, jak maszynę naprawić. Trwa to jednak długo, bo Stasiek filozof – mierzy wszystko i sprawdza, zamiast od razu zrobić, co się należy. Tak jak w tym Kadecie kiedyś było, co mu oleju przybywało, wolnych obrotów nie miał i katalizatory palił. Wtyczki Stasiek w końcu dwie zamienił i od razu było dobrze. Piętnaście minut roboty, a on dwa tygodnie przy tym chodził. Może inżynier, ale za dużo przy robocie rozmyśla.
Staśkowe rozważania
Mnie po pierwsze się zapytał: a jakie ciśnienie masła, oleju, znaczy się? A mnie skąd to wiedzieć? Szklanki miałem dwa razy wymienić, nie ciśnienie mierzyć. Na ale jak kazał, to zmierzyłem. Jak motor zimny, to było do 4 barów, a jak nagrzany, to jeden i jeszcze z pół. Stasiek sprawdził w instrukcji, dobrze było. Potem przyniósł zeszyt, w którym calutki silnik był rozrysowany i długo się zastanawiał nad rysunkami. Pokazał mi wałek, co był skryty w kadłubie silnika. Tłumaczył, że tak było kiedyś, kiedy jeszcze silnik rozrząd na łańcuch miał, a to był taki pośrednik, co aparat zapłonowy kręcił. Ale teraz aparatu nie ma, tylko pięć cewek jest. Na tym wałku jest teraz tylko pompa wody, ale kręci się jak kiedyś, dokładnie dwa razy wolniej niż wał korbowy. Wałek pośrednik wyjąłem, Staśkowi pokazałem. On go pooglądał, w jego otwór w silniku latarką poświecił. I z powrotem założyć kazał.
Już razem odkręciliśmy pokrywę zaworów. Szklanki jeszcze raz posprawdzane zostały, wałek rozrządu trzeci raz zdjęty. Zawory i sprężyny wszystkie obejrzane. Pokrywa rozrządu umyta i sprawdzona. A może coś haczy od czasu do czasu? Bo ten silnik to właśnie tak hałasował od czasu do czasu. Złożyliśmy wszystko. Już chciałem osłonę silnika zapinać, ale Stasiek nie pozwolił.
– Znalazłeś, co stuka? – zapytał.
No właśnie o to chodzi, że nie. Wszystko niby jest w porządku, a tu hałas. Silnik zapaliliśmy – stukał jak wcześniej. Naklął ja na niego ile wlezie, a Stasiek stał spokojnie i jak to on, dumał. Potem książki jakieś przyniósł i czytać zaczął.
Sprężonym powietrzem
To czytał, to znów głowę podnosił, w sufit patrzył, potem znowu w książkę się gapił, i tak z godzinę. Raptem coś go tknęło. Jakby przebudzony przed chwilą, co papierosów jeszcze po omacku szuka, zaczął się rozglądać po stanowisku. Z tych nerwów, z tego przebudzenia, obaj języków pozapominaliśmy. Ja nie zrozumiałem, co znaczy „sprężone powietrze”, a on zapomniał, że powinien zapytać gdzie „sżatyj wozduch”. W końcu Stasiek udał prawą ręką, że strzela i pss…, pss… – zasyczał. Wtedy zrozumiałem, że chce pistolet od sprężonego powietrza. A dalej Stasiek jakieś dziwne rzeczy robił. Jedną rurkę odkręcił, pistolet wetknął, szmatą uszczelnił i powietrza wdmuchnął.. I cud się stał! Ścichło wszystko na dobrą chwilę, a później znowu stukać zaczęło, to Stasiek znowu powietrza wdmuchiwał i znowu cichło. No i wszystko już było jasne – Stasiek już wiedział, co to stuka.
Z całą naprawą uwinęliśmy się raz, dwa. Części nawet nie trzeba było wymieniać, tylko wyczyścić. Pan Mietek pochwalił nas dwóch, kiedy się dowiedział, co z tym Audi było. Z tego wszystkiego powiedział, że odpuści mi to urwane kółko w pechowym „elteku”. Ale tak po prawdzie, to cała zasługa była Staśka. Gdyby nie jego rozmyślania, to byśmy w życiu się nie domyślili, co tam tak hałasuje. Jednak i filozof w warsztacie się przydaje.
Wyjaśnienie skąd brały się stuki, zacząć należy od uwagi, że podczas rutynowego postępowania nie wzięto pod uwagę, że wałek rozrządu w tym silniku napędzał również niewielką pompę podciśnieniową, której zadaniem było wytwarzanie podciśnienia, gdy silnik pracował na wolnych obrotach przy dużym przepływie tzw. powierza obejściowego stosowanego w celu utrzymania czystości spalin na niskim poziomie. Przepływ ten powodował bowiem osłabienie skuteczności serwomechanizmu hamulców.
W napędzie pompy użyto popychacza dociskanego sprężyną do krzywki na wałku rozrządu. Popychacz miał zatem stały kontakt z krzywką, co zapobiegało powstawaniu stuków. Jednak w przypadku opisywanego auta ów popychacz był zabrudzony, przez co zacinał się i pozostawał częściowo uniesiony. Wówczas krzywka wałka uderzała weń, wytwarzając przy okazji irytujący hałas.
Dziwny krok diagnostyczny polegał na wytworzeniu zwiększonego ciśnienia nad membraną pompy, co skutkowało dociśnięciem popychacza do krzywki i ustawaniem na moment stuków.