Złośliwe czujniki
Kiedy oczywiste , wydawałoby się, przyczyny awarii okazują się całkiem inne od spodziewanych, bigos w warsztacie gotowy. Ryzykuje się nie tylko pieniądze, ale wystawia również na szwank zawodową reputację.
Bohaterem tej opowieści jest Peugeot Boxer, popularny francusko-włoski dostawczak, brat bliźniak Citroena Jumpera i Fiata Scudo, wyposażony w wysokoprężny silnik 2.2 HDI. Auto należało do właściciela niewielkiej firmy remontowo-budowlanej i woziło na co dzień pracowników oraz lżejszy sprzęt. Samochód kupiony został z drugiej ręki, a sprowadzono go z Niemiec. Pojazd służył niezawodnie, zaś rozmaite czynności serwisowe przeprowadzane były w niewielkim warsztacie należącym do pana Mariana, fachowca z prawie czterdziestoletnim stażem, cenionym za zawodową rzetelność i kryształową uczciwość.
Podejrzany element
Nadeszła jednak chwila, kiedy Boxer zaniemógł. Na desce rozdzielczej zapaliła się kontrolka check engine, a samochód ogarnęła słabość, czyli auto przeszło w tryb awaryjny. W tym też trybie trafiło do zakładu pana Mariana.
Pan Marian rytualnie zajrzał pod maskę, pogładził sumiaste wąsy, a następnie zawołał jednego ze swych synów bliźniaków, wraz z którymi prowadził warsztat. Nawiasem mówiąc cała trójka przypominała jako żywo sienkiewiczowskich Kiemliczów, z którymi pan Kmicic Szweda podchodził, a którzy również pod Jasną Górą oswobodzili pana Andrzeja z rąk sprzedawczyka i oprawcy – Kuklinowskiego.
Wróćmy jednak do warsztatu, tym bardziej, że syn pana Mariana nie miał na imię Kosma, ani Damian, lecz Marcin. Nestor i założyciel warsztatu wezwał oto synala, by ten przeprowadził komputerową diagnostykę. Pan Marian był bowiem przedstawicielem starej, przedkomputerowej generacji i żywił do elektroniki niechęć, a nawet daleko posuniętą nieufność. Poza tym bał się, że coś w testerze zepsuje. Syn Marcin posługiwał się zaś owym urządzeniem sprawnie i chętnie z niego korzystał. Tak więc przeprowadzono badanie komputerowe, które wykazało, że przyczyną awarii jest niesprawny czujnik obrotów wałka rozrządu. Element ten zatem wymieniono.
Może rozrząd
Owszem wymiana pomogła, ale tylko na dwa dni. Po tym czasie samochód wrócił z tymi samymi objawami co poprzednio. Jedyną zmianą było to, że lampka check engine raz się świeciła, a innym razem nie. Wezwał tedy pan Marian syna po raz kolejny, ten zaś ponownie podłączył do Peugeota tester, który z pamięci sterownika wyłowił błąd: „Uszkodzony czujnik wałka, brak synchronizacji”.
Pan Marian podrapał się po głowie, podumał w skupieniu, a następnie zapytał właściciela auta, kiedy ostatnio robiono rozrząd. Podejrzewał bowiem, że przyczyną braku synchronizacji czujnika wałka rozrządu i czujnika wału korbowego może być zbyt luźny pasek zębaty. Pytanie to wywołało u klienta pewną konsternację. Wreszcie odpowiedział on z rozbrajająca szczerością, że nie ma pojęcia. W toku dalszego przesłuchania wyszło na jaw, iż jest wielce prawdopodobne, że pasek nigdy nie był wymieniany, choć samochód miał już oficjalnego przebiegu przeszło 200 tys. kilometrów.
– Ho, ho – zakrzyknął rubasznie pan Marian. – Widzę, że pan oszczędny. Mieliśmy tu niedawno takiego, co ciągle odkładał wymianę rozrządu na później, aż wreszcie pasek poszedł w diabły, a tłoki spotkały się z zaworami. Auto miał nietypowe, więc szukał do niego silnika z pół roku, a kosztowało go to czapkę pieniędzy – zakończył pouczającą przypowieść pan Marian.
Tak więc stanęło na tym, że rozrząd zostanie wymieniony, bo to i tak mu się należy jak psu zupa, a następnie zobaczy się co dalej. Wymianę wykonano, auto zaś wydano klientowi z nadzieją, że jest już po sprawie, zaznaczając wszelako, że w razie powtórki symptomów awarii, należy przywieźć samochód z powrotem do warsztatu.
Zaplanowany odwrót
Dobrze, że pan Marian nie manifestował zanadto nadziei na to, że usterka została trwale usunięta i wspomniał o możliwości, iż wymiana rozrządu (skądinąd konieczna) może nie rozwiązać problemu błędów czujnika położenia wałka. Już bowiem następnego dnia Peugeot Boxer stawił się z powrotem, oczywiście w trybie awaryjnym. Kolejne badanie komputerowe ponownie wskazało, że winny jest czujnik wałka rozrządu.
Trzeba przyznać, że ta informacja kompletnie zdeprymowała pana Mariana. Był on bowiem święcie przekonany, że wymiana rozrządu załatwi sprawę. Tymczasem awaria zaczęła, że użyjemy uczonego zwrotu, wymykać się jego aparatowi pojęciowemu. Ponieważ jednak nie chciał pan Marian oficjalnie wywieszać białej flagi, gdyż oznaczałoby to przyznanie się przed klientem do ograniczonych kompetencji, poprosił o pozostawienie Peugeota w warsztacie, twierdząc, że coś musiało gruntownie pochrzanić się w elektronice auta, co z kolei wymaga wnikliwych i wielce skomplikowanych czynności diagnostycznych. Zapewnił jednak klienta, że zrobi co w jego mocy, by usterkę usunąć.
Właściciela auta czule pożegnano, a następnie pan Marian zaczął się z synami naradzać, co tu z Boxerem począć. Synowie doradzali, żeby jeszcze raz wymienić czujnik położenia wałka, bo być może z tym niedawno kupionym coś jest nie tak. Pewnie bubel w hurtowni wcisnęli. Jak się okaże, że kolejny czujnik zadziała, to się stary zareklamuje i z głowy.
Pan Marian odniósł się jednak do tej propozycji sceptycznie. Wiedział, że byłoby to zbyt proste, by mogło się udać. Coś mówiło mu, że nadeszła chwila, kiedy warto zawodową ambicję schować do kieszeni i udać się po pomoc, zanim cała sprawa zajdzie za daleko.
– Chłopcy, nie ma co cudować. Odstawimy Peugeota do konkurencji, niech się oni z tym męczą. My tu mamy kolejkę na placu, więc szkoda tracić czas na takie macanie – orzekł roztropnie.
Pomocni koledzy
Tak oto Peugeot trafił do niezależnego, ale dobrze wyposażonego warsztatu. Pan Marian zreferował sprawę i poprosił o pomoc. Szef warsztatu westchnął i zgodził się podać koledze pomocną dłoń, ponieważ znał pana Mariana od lat i obaj się lubili. Tak więc procedura diagnostyczna rozpoczęła się od nowa.
Najpierw mechanik podłączył do auta tester. W pamięci sterownika zapisany był błąd czujnika wałka. Wówczas to do akcji wkroczył elektromechanik Marek, który pełnił w warsztacie rolę jednostki specjalnej, rzucanej do boju wtedy, kiedy pozostałym kolegom kończyły się pomysły.
Marek orzekł, że więcej światła na sprawę rzuci badanie przebiegów prądowych. Wykres oscyloskopowy potwierdził brak synchronizacji czujnika położenia wałka rozrządu i wału korbowego.
– Może faktycznie, ten czujnik jest walnięty? – zapytał Marka kolega mechanik.
– Może tak, może nie – mruknął Marek.
I kiedy tak obydwaj zastanawiali się co robić, do warsztatu – trzeba trafu – podstawiono takiego samego Peugeota Boxera, choć akurat z zupełnie inną awarią. Wówczas elektromechanik Marek uśmiechnął się chytrze, a następnie zanurkował pod maską najpierw jednego, potem drugiego samochodu. Kolejnym etapem procesu diagnostycznego było przeprowadzenie jazdy próbnej, najpierw jednym, później drugim autem. Wtedy też Marek oświadczył, że czujniki są jak najbardziej sprawne. Dowodem w sprawie były wydruki badania komputerowego przeprowadzonego w obydwu Boxerach.
Jak się Czytelnicy na pewno domyślają, Marek sprytnie zamienił miejscami czujniki w obydwu autach. Mimo tej podmianki awaria w pierwszym Peugeocie powtórzyła się, z kolei podejrzane o wadliwość czujniki okazały się zupełnie sprawne po tym, jak je zamontowano w innym aucie.
– Jeśli nie czujniki, to co? – zadał dramatyczne pytanie mechanik.
– Ba! – zakrzyknął enigmatycznie elektromechanik i jeszcze raz dał nura pod maskę Peugeota. Po krótkiej chwili oświadczył zaś: – Chyba coś mam!
Oto Marek dostrzegł na wymontowanym czujniku wałka jakieś dziwne paprochy, które przy bliższych oględzinach okazały się metalowymi opiłkami. Dalsze poszukiwania pozwoliły w końcu znaleźć przyczynę nawracającej awarii, którą ostatecznie usunięto.
Pan Marian był szczęśliwy i wdzięczny kolegom, którzy sprawili, że pechowy samochód przestał obciążać jego konto. Kiedy wydawał auto właścicielowi, nie omieszkał powiedzieć, ile wysiłku kosztowało odnalezienie przyczyny awarii, która była wyjątkowo wredna i nietypowa. Na wszelki wypadek nie wspomniał jednak kto i gdzie postawił właściwą diagnozę, tym bardziej, że klient o to nie pytał.
Pozostaje jeszcze wyjaśnić co też trapiło Peugeota i jak mechanik Marek odkrył przyczynę niesprawności. Momentem przełomowym było oczywiście odnalezienie opiłków. Sprawiło bowiem, że mechanik obejrzał bardzo dokładnie cały rozrząd, by wyjaśnić, skąd się metalowy ścier wziął. Odkrył wtedy, że poluzowała się blaszana tarcza impulsowa, która przymocowana jest do koła na wałku rozrządu. Luźna tarcza wprowadzała w błąd czujnik wałka rozrządu oraz powodowała brak jego synchronizacji z czujnikiem wału. Ocierając się o koło rozrządu produkowała zaś wspomniane opiłki. Po wymianie koła zębatego wałka rozrządu wraz z tarczą impulsową problem ustąpił.
Wojciech Słojewski, Wocar