Dostaną z liścia

18 kwi 2018

 Z przodu liść, z tyłu liść, a w środku głąb – taki, powiedzmy sobie szczerze, nie najwyższych lotów dowcip opowiadano jeszcze w czasach Polski Ludowej o młodych kierowcach jeżdżących z naklejkami na szybach przedstawiającymi zielony listek, symbol braku doświadczenia i nieśmiałych początków za kierownicą.

4 czerwca listki mają wrócić. Trzeba będzie z nimi obowiązkowo jeździć przez pierwszych osiem miesięcy po uzyskaniu prawa jazdy. W tym czasie  świeżo upieczeni kierowcy będą musieli również przestrzegać bardziej restrykcyjnych ograniczeń prędkości – 50 km/h w obszarze zabudowanym (bez względu na porę dnia), 80 km/h poza obszarem zabudowanym (zamiast maksymalnie 100 km/h) oraz 100 km/h na autostradzie i drodze ekspresowej dwujezdniowej (limity na autostradach wynoszą 140 km/h, a na ekspresówkach – 120 km/h).

Szczerze mówiąc mamy wątpliwości, czy to ma sens. Być może krajach skandynawskich, gdzie wszyscy solennie przestrzegają przepisów drogowych takie pomysły się sprawdzają. U nas jednak większość kierowców traktuje znaki ograniczające prędkość jazdy jedynie jako delikatną sugestię. Wyobrażamy sobie przejętego swoją nową rolę kierowcę, który z pełnym oddaniem stosuje się do tych przepisów, w związku z czym wyprzedzają go na autostradzie wszystkie pojazdy, łącznie z ciężarówami. Po przeżyciu kilku takich manewrów, kiedy rozklekotane żelastwo tirowej naczepy powoli przesuwa się metr od samochodu, niemal każdy początkujący kierowca uzna, że lepiej narazić się na mandat niż na wypadek i mocniej wciśnie pedał przyspieszenia. W ten oto sposób ustawodawca sam przyczyni się do deprawacji młodego kierowcy, który może pochopnie a niesłusznie uznać, że pozostałe przepisy zawarte w kodeksie drogowym są również bez sensu.

Zostaw Komentarz