Jak się nie obrócić, ekologia z tyłu

25 kwi 2018

Zreformowanie motoryzacji tak, by nie obciążała środowiska przypomina próbę wyciągnięcia się samemu za włosy z bagna, co udało się jedynie baronowi Münchhausenowi. Nie tak przecież dawno koncerny samochodowe i unijni specjaliści zachęcali do kupowania nowoczesnych diesli, które mniej trują. Minęło parę lat i trend się zmienił – zewsząd słychać, że na diesle przyszła kryska jak na Matyska, bo jednak trują one bardziej i z dwojga złego lepsze są już silniki benzynowe. Wydawało się, że doktryna ta jeszcze trochę poobowiązuje, ale właśnie ukazał się raport Europejskiej Agencji Środowiska, która podała, że zmniejszenie sprzedaży diesli na rzecz wzrostu sprzedaży benzyniaków spowodowało wzrost emisji dwutlenku węgla, ponieważ te drugie spalają więcej paliwa.

Wprowadzanie pojazdów elektromobilnych nie dość że idzie wolniej, niż się spodziewano, to jeszcze i na tym kierunku pojawiły się zagrożenia ekologiczne. Nie ma skąd wziąć wystarczającej ilości kobaltu i litu do produkcji baterii, nikt jeszcze nie wie, jak będzie wyglądała utylizacja zużytych akumulatorów (pesymiści spodziewają się, że u nas stare baterie lądować będą w podmiejskich lasach obok gruzu, azbestu i obsikanych kanap), wreszcie nie bardzo jeszcze wiadomo, skąd wziąć prąd do ładowania e-samochodów. Krótko mówiąc, jak się nie obrócić, ekologia z tyłu.

Być może jedynym rozwiązaniem byłoby po prostu zrezygnowanie z ciągłego przemieszczania się. Przypomina się tu  taka oto historyjka. Na kładce dla pieszych przerzuconej nad warszawską arterią stoi nieco wczorajszy obywatel, z uwagą przypatrujący się przejeżdżającym samochodom. – Jedni jadą w tę, drudzy we w tę, bez sensu. Nie mogliby się zamienić? 

Zostaw Komentarz